poniedziałek, 30 listopada 2015

Wszystko będzie dobrze


Rok 1986. Ludmiła Ignatienko ma 23 lata. Jest szczęśliwą mężatką, a za niespełna trzy miesiące na świat przyjdzie jej pierwsze dziecko. Nie wyobraża sobie życia bez ukochanego Wasilija, a on dosłownie nosi ją na rękach. Jest strażakiem, dowódcą jednostki nr 6. Noc z 25 na 26 kwietnia, wezwanie do pożaru. Wasilij uspokaja Ludmiłę i wychodzi z domu. Małżonkowie jeszcze nie wiedzą, że ich szczęśliwe życie właśnie dobiegło końca.



Nic nie wiadomo


O 1:23 seria wybuchów narusza reaktor jądrowy nr 4 elektrowni atomowej w Czarnobylu. Z pobliskiej Prypeci zostają wezwane wszystkie jednostki straży pożarnej. Strażacy są poinformowani o pożarze; początkowo nie ma mowy o skażeniu radioaktywnym. Jadą w normalnych roboczych strojach, nie mają nawet brezentowych kombinezonów. Jadą, bo to należy do ich obowiązków. Jadą bez świadomości, że to ich ostatnie wezwanie. Tymczasem niebo nad Prypecią jaśnieje, a obudzeni ze snu mieszkańcy zaczynają odczuwać nieznośny żar. Płonie betonowy dach reaktora. Śmiercionośne promieniowanie zmierza w kierunku miasta.

Około siódmej rano Ludmiła dowiaduje się, że jej mąż trafił do szpitala. Kordon milicji nie wpuszcza nikogo do budynku, pod który wciąż podjeżdżają karetki z rannymi. Przerażonej kobiecie pomaga znajoma lekarka, umożliwiając krótką rozmowę z Wasilijem. Ten każe Ludmile opuścić miasto. Jest w ciąży, powinna myśleć przede wszystkim o dziecku. Nie wiedzą, że wkrótce ewakuacja będzie przymusowa dla wszystkich. Zgodnie z zaleceniami lekarzy, strażakom trzeba podawać mleko, najlepiej w dużych ilościach. Mężczyźni są przede wszystkim ciężko poparzeni; na razie nikt nie mówi o skażeniu promieniowaniem. Żony funkcjonariuszy zostają poinformowane o przetransportowaniu rannych do szpitala w Moskwie. Mieszkańcy Prypeci otrzymują polecenie opuszczenia swoich domów. Mają zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy; przecież zostają ewakuowani maksymalnie na pięć dni. Słychać nawet głosy zadowolenia – będą mieszkać w namiotach wojskowych, w lesie, blisko natury. Cieszą się, że w takich okolicznościach wypadnie świętowanie Pierwszego Maja. Smutek i płacz słychać tylko u kobiet, które już straciły mężów.


Ludmiła Ignatienko w dniu ślubu

Nie mów nic, nie chcę wiedzieć


Ludmiła zabiera wszystkie oszczędności i jedzie do Moskwy. Udaje jej się ubłagać oddziałową, która pozwala na spotkanie z Wasilijem. Kobieta ukrywa ciążę – w przeciwnym razie na pewno nie zostałaby wpuszczona na oddział. A tam żadnych informacji, całkowita dezorientacja. Dowiaduje się, że mąż ma porażony układ nerwowy i szpik kostny. Pierwsza myśl -  stanie się bardziej nerwowy. Po prostu. Nie ma cienia wątpliwości, że ukochany wyzdrowieje. Nikt nie mówi o promieniowaniu, wokół panuje zmowa milczenia. Tylko ten kategoryczny zakaz jakiegokolwiek dotyku. Nawet podchodzić nie można za blisko. Rozpoczyna się heroiczna walka Ludmiły o każdą chwilę spędzoną z konającym mężem.


Wasilij Ignatienko


Na oddziale moskiewskiego szpitala leży 28 rannych. Początkowo ich stan się poprawia. Spędzają razem czas, chodzą swobodnie po korytarzu. Wkrótce jednak zostają rozdzieleni; każdy leży w osobnej sali, nie mogą się ze sobą skontaktować w żaden sposób. Wciąż wierzą, że konstrukcja reaktora i odpowiednie zabezpieczenia ochroniły ich przed napromieniowaniem, a obrażenia związane są z akcją gaśniczą w skrajnie wysokiej temperaturze. Tymczasem szpital przenosi chorych z pięter nad i pod nimi. Zostają sami, a część personelu medycznego odmawia opieki nad pacjentami z Czarnobyla.

Walka z czasem


14 dni. Dwa tygodnie. Tyle czasu Ludmiła walczy w Moskwie o męża. Przyrządza posiłki dla niego i sześciu kolegów. Wciąż to samo – rosół. Do momentu, aż ich żołądki przestaną przyjmować cokolwiek.  W końcu lekarze rezygnują z ukrywania przed nią prawdy. Wasilij przyjął promieniowanie w wysokości 1600 rentgenów, podczas gdy śmiertelna dawka wynosi 400. Sytuacja się pogarsza. Pracowników szpitala zastępują żołnierze, pozostali przy życiu umieszczeni zostają w foliowych kabinach, wychodzi na jaw ciąża Ludmiły. Mimo szóstego miesiąca, kobieta nie czuje ruchów dziecka. Wierzy jednak, że jej ciało jest w stanie ochronić córkę. Mąż wybrał dla niej imię Natasza.

Z każdym kolejnym dniem stan Wasilija pogarsza się. Wychodzą oparzenia, całe ciało pokryte jest wrzodami. Podczas zmiany pościeli jego skóra dosłownie rozpada się. Cały czas przyjmuje silne leki przeciwbólowe. Kiedy porusza głową, na poduszce zostają kępki włosów, dlatego Ludmiła postanawia ostrzyc męża. Rany bardzo krwawią. Gdy kobieta unosi jego rękę, czuje poruszającą się kość, która odchodzi od ciała.  W innych kabinach umierają kolejni pacjenci. Władze ZSRR odmawiają pomocy ze strony Zachodu, ale ze Stanów Zjednoczonych „prywatnie” przylatuje profesor Robert Gale, specjalista od przeszczepu szpiku kostnego. Młody strażak przechodzi wyczerpującą operację. Dawcą zostaje jego starsza siostra – zabieg zniszczy jej zdrowie, resztę życia spędzi na rencie inwalidzkiej. W Moskwie trwa świętowanie Dnia Zwycięstwa.


stroje likwidatorów skutków katastrofy w Czarnobylu

Bohaterowie


Wasilij Ignatienko umiera 13 maja 1986r. Zostaje pochowany na moskiewskim cmentarzu w cynkowej trumnie, pod betonową płytą. Ludmiła dostaje do podpisania jakieś dokumenty. Początkowo nie pozwolono jej pójść na pogrzeb, jednak wywalczyła zgodę pułkownika. Żałobnicy są wciąż pilnowani przez wojsko, słyszą o „atakach” zagranicznych dziennikarzy na świadków katastrofy. Nie mogą z nikim rozmawiać, szybko otrzymują bilety powrotne. Media przekazują uspokajające informacje. Rodziny niektórych zmarłych chcą zabrać trumny ze sobą, jednak spotykają się ze stanowczą odmową. Tłumaczenie jest proste: polegli są teraz bohaterami państwowymi i należą do państwa. Wasilij otrzymuje pośmiertne odznaczenie. Dwa miesiące później Ludmiła podczas wizyty na moskiewskim cmentarzu dostaje skurczów. Rodzi córkę w tym samym szpitalu, dokąd wcześniej przewieziono jej męża. Tak jej nakazano jeszcze w maju. Dziecko ma marskość wątroby i wadę serca, umiera po 4 godzinach. Matka nie może zobaczyć ciała, dziewczynka zostaje pochowana przy grobie ojca. Ludmiła rozpacza tylko, że nie pozwolono na umieszczenie tabliczki z nazwiskiem. Odtąd zawsze przynosi na grób dwa bukiety, bo przecież Natasza tam jest, leży tuż obok taty, który tak nie mógł się jej doczekać.


Ludmiła przy pomniku w Sławutyczu, mieście zbudowanym
 dla ewakuowanych mieszkańców Czarnobyla i Prypeci (2015 r.)


O katastrofie w Czarnobylu świat dowiedział się z opóźnieniem. Informację ukrywały władze ZSRR. Do dziś nie wiadomo, ile dokładnie ofiar pochłonęła ta tragedia i jakie skutki wywołała – większość raportów utajono. Już 28 kwietnia nad Polską zauważono radioaktywną chmurę, ale z ostrzeżeniami wstrzymano się kilkadziesiąt godzin. Kiedy w pośpiechu ewakuowano okolice Czarnobyla, w Kijowie trwały ostatnie przygotowania do Wyścigu Pokoju. Ze startu wycofało się większość ekip, m.in. Holandii, Włoch i Wielkiej Brytanii. Polscy kolarze także nie chcieli jechać na Ukrainę, jednak naciski ze strony władz państwowych były zbyt duże. Bo przecież skoro Michaił Gorbaczow zapewniał, że władze radzieckie opanowały sytuację, to zapewne tak było, prawda?


Tekst na podstawie książki Swietłany Aleksijewicz Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz